piątek, 16 grudnia 2011

"MOJA EPOKA ZWIE SIĘ DWUDZIESTY WIEK" - Aleksander Inglot , Muszyna 1979-1985

Tytułem  wstępu  zaczynam  zamieszczać  od  dziś  fragmenty , można  powiedzieć  dość  obszerne  fragmenty  książki-wspomnień  napisanej  przez  kuzyna  mojej mamy , Aleksandra  Inglota .
Mam  nadzieję, że  tak  jak  i  mnie  oraz  moim  bliskim , Wam  także  spodoba  się  ta  "pisanina"  , a  może  znajdzie  się  ktoś, kto zechce  wydać  to  w  formie  książki ...???
Pozwolicie, że  osoby  występujące  w  tej  opowieści  pozostaną  bez  nazwisk , będę  używała  tylko  imion i  ewentualnie  pierwszej  litery  nazwiska (jeżeli  będą jednocześnie  występowały  dwie  różne  osoby  o  takim  samym  imieniu )
Zatem  zaczynam :

Księgi
1/  U  źródeł  istnienia
2/  Dzieciństwo
3/  Szkoła
4/  Wolność
5/  Alumn
6/  Nowicjat
7/  Filozofia
8/  Teologia
9/  A  jednak  Zofia
10/ Rodzina
11/ Budowa  domu
12/ Ponad  stan
13/ Utopia
14/ Lodowaty prysznic
15/ Historia  powtarza  się
16/  Epilog

Jak  gdyby  poza  mottem ...
(...)
"Moje  serce  zdolne  jest  stać  się  pastwiskiem  dla  gazeli  i  klasztorem
dla  mnichów, skrwawionym  polem  bitewnym  i  łąką  lilii  w  słońcu,
świątynią  dla  bóstw  i  dla  boga  wojny  i  dla  tablic  prawa  i  dla  księgi  mądrości.
Religia, którą  ja  uosabiam  jest  straszliwa  bo  jest  ona  miłością :  jakąkolwiek  drogę
obiorą  wielbłądy  mojej  miłości , tam  znajduje  się  i  moja  religia  i  tam  moja  wiara
i  tam  dążę  z  mieczem  moim ."
                                                                                         Oskar  Wilde
"Każdy  umrze. Ale  nie  umrze  wszystek. Coś  po  nas  zostanie
jak  świetlisty  ślad  i  przekaże  następnym  pokoleniom  wszystko , co
wielkie  w  pracy  i  wyobraźni  . Bo  tym,  co  na  zawsze  zachowa  w  ludzkiej
pamięci  trwalszy  blask  niż  rozpadające  się  w  gruzy  pałace  i  okaleczone  posągi,
są  wysiłki  umysłu, aby  wznieść  się  ponad  codzienną  egzystencję  przez  śmiech, przez  strach ,
przez  myśl  metafizyczną,  przez  piękno  słowa  i  wspaniałość  idei "
                                                                                      Jean  D`Ormesson
                                                   ********
Na  podstawie  wspaniałego  przebłysku - kanwa  mniej  wspaniałego  eposu
                                                   ********
Oto  kanwa  ważniejszych  przełomowych  rocznic  upływającego  dwudziestowiecza  oraz
rocznic  tych  odbiorcy. Nieprzypadkowi,  niedobierani , zrośnięci  rdzeniem  z  sensem  tych  lat.
Lata:  1900 - 1918   dzieciństwu  moich  rodziców  z  ukłonem  -  WRĘCZAM
          1918 - 1939   budowniczym   II-ej  Rzeczpospolitej - PRZEDKŁADAM
          1939 - 1945   tym, co  nie  przeżyli  -  POŚWIĘCAM
          1945 - 1950   tym, co dźwigali  ojczyznę  z  ruiny  - DEDYKUJĘ
          1950 - 1960   kolegom  moich  lat  studiów - PRZYPOMINAM
          1960 - do  dni  dzisiejszych -  małżonce  Zofii  -  OFIARUJĘ
Dwudziesty  pierwszy  wiek -  o  ile  człowiek  nie  zagrodzi  mu  drogi  nadejścia -
                                  dobremu  losowi  i  Opatrzności  -  ODDAJĘ

                                                          *****
Pośród  powyższych  rocznic  i  ludzi  w  nie  wplątanych  rozgrywa  się  treść  ksiąg  obejmujących
w  niniejszym  eposie  prawdy  krainy  Podkarpacia , Polski , Europy  i  świata .
Szarzy  codziennością  ludzie,  wojenne  kataklizmy , przeobrażenia  globu - przez  pryzmat  jednego  maleńkiego  istnienia, które  nie  mając  wpływu  na  bieg  historii - jest  historii  tej  podmiotem.
Od  początku  - aż  prawie  pod  koniec  wieku, który z taką  dumą , a  coraz  częściej  nutką  zamyślenia -
nazywamy  dwudziestym  .
(...)
Aby  nie  zapaść  w  nicość  i  uratować  przed  zapomnieniem  jedną  z  milionów  rodzin  podkarpackiej
krainy,  eposu  tego  rozpoczyna  się  księga  pierwsza ...
                                                                 ***
"  U  ŹRÓDEŁ  ISTNIENIA"

PIERWSZA

księga  rozwiera się, czas  szeleści  jej  
stronicami , wyciskając  na  nich  narodziny
dwudziestego stulecia  i  ludzkie  losy
wplecione  w  jego  bieg.  Na  horyzoncie
historii  majaczą  dwie  wielkie  wojny.
Po  ich  zakończeniu  historycy  określą,
że  były  światowe ...
Rodzi  się  jeszcze  jeden  człowiek , jako  niemowlę
nie  ma  wpływu  na  bieg  wydarzeń,
ale  bieg  wydarzeń  wyciska  piętno  na  jego  losie.

*  Motto
* Biegnie  czas
* Co  to  jest  Ojczyzna ?
* Ab terra  condita
* Ab patriae  condita
* Genealogia  rodziny
* Muszyna - miasto na  handlowym szlaku
* Dzieciństwo  i  wiek  dojrzały  rodziców
* I - wielka  światowa
* II  Rzeczpospolita
* Emigracja  za  chlebem
* Narodziny  jednego  z  milionów
* Przebudzenie  faszyzmu
* Olimpiada  w  Berlinie
* Żegiestów  Zdrój  w  przededniu  II-ej  wielkiej  światowej
* Wrzesień  1939
* Odczucia  małego  dziecka
* Upadek  Ojczyzny
* Okupacja  hitlerowska  nad  Popradem
* I  wszystko  to, czego  już  może  dokładnie  nie  pamiętam,
   a  co  zamierzam  utrwalić  dla  potomności 

****
               Było  to  ongiś, czterdzieści  lat  gdzieś  w  tył  i  wstecz,
To  niemowlęce  popłakiwanie, ktoś  wtedy  się  narodził.
Na  chrzcie  mu  Aleksander  dano  i  musiał  już  jakoś  żyć.
A  życie  go  nie  rozpieszczało. Szły  wojny  i  smutne  dni.
I  żyło  dziecię to , jak  żyją  miliony  istot  jak  ono,
fragmenty  w głowie  mam  tych  dni, bo pamięć  kaligrafowała.
A  czas  narastał, jak  rumak  w  biegu  i  rosłem  i  patrzyłem  w  świat
i  prostym dla  mnie  było  życie  jak  jakaś  zabawa  lub  gra.

               Ale  czas  mnie  nic  nie  darował, wzrastał  on  we  mnie  jak  huk
i  serce  coraz pewniej  biło , jedyny  chyba  mój  druh,
a  życie  ścieżki  wytyczało  łagodne , urwiste  też,
a  dziecię  śmiało  się  lub  płakało, po prostu  tak  w  życiu jest.

               Szły  lata  w  pędzie  jak  lawina  smutne, radosne, jakie  są .
Życie  nie  dało  mnie  zdziecinnieć, z dali  się  upominał  los,
o  haracz  jaki  płaci  człowiek, gdy  z  łona  matki  wymknie  się.
Jest  czas  narodzin  i  mężnienia , ale  jest  i  kończenia  się .
Niby  dojrzały  już  wiedziałem, że  to  jest  stawka, że, jak  los,
że  życie  nie  zwie  się  loterią, że  płacić  trzeba  grubą  grą.
Że  się  nie  wymkniesz, nie  ucieczesz , że  cię  dogoni  czas .
Tak  się to  już  z  człowiekiem  dzieje, gdy  się  zabłąka  na  ten  świat.
              
               I  wyciągałem  dłoń  po  los  swój  pewnie, mocarnie  i  bez  drgnień.
I tasowałem sytuacje  jak  wielką  talią  kart  do  gry.
Więc  dawał  los  się  z  sobą  pieścić, ale  i  smagał  jak  bicz.
Jaki  ja  wtedy  byłem  pewny. Później  to  przyszłość  wytknie  mi.
Miało  się  jeszcze  bliskie  dusze, radosny  jeszcze  był  bieg.
Bo  nie  wiedziałem , co  porusza, co  to  jest  deszcz , wichura, śnieg,
nie  znałem  jeszcze  bólu, zimna, głodu  nie  doznawałem  prawd.
Radosny  bardzo, różowiuteńki  wydawał  wtedy  mnie  się  świat.

               Ale  się  płaci  za  istnienie , twardo  się  płaci  za  swój  los.
W  życiu  się  łatwo  nie  prześlizgniesz , nie  schowasz  się  za  coś.
Opłaty  trzeba  wciąż  sygnować  i  ociągać  nie  wolno  się .
Każdy  z  nas  płaci  więc  sowicie  za  swój  człowieczy  zwykły  bieg.
Płaciłem więc  lub  mniej  lub  więcej , ale  płaciłem, że  ha !
Zagadki  mnie  nie  prostowały. Wyłaniał  mnie  się  inny  gmach.
Bo  znałem  już  rozczarowania,tęsknoty  nie obce  były  mnie,
bo  jest  czas  siania  i  zbierania, są  żniwa  człowieczych  dni .
I  tak  powoli  w  srogie  lata  obdzielał  mnie  dudniący czas.

                Coraz  mniej  było  małych  żartów. Zaczynała  się  prawdziwa  gra.
Poważna  i  na  całego, uników  lament  już  tu  na  nic,
bo  jak żeś  chciał  być  jednym  z  ludzi, no  to  się  męcz  i  żyj.
Więc  żyję  i  patrzę  w  światy , w  górę  , w  dół, czasami  w  bok,
a  w  głowie  mojej  narasta  poszum  i  wielka  plątanina  dat.
I  dziś , gdym  już  w  dojrzałym  wieku, to  pytam  się  nie  tylko  mnie,
gdzie  ja  właściwie  pobłądziłem  i  jaki  sens  ma  ten  mój  bieg ?

(...)

               Jest  czas  urodzin  i  mężnienia, jest  czas  dojrzałych  naszych lat,
ale  jest  również  czas  kończenia  i  zamykania  ludzkich spraw.
Jest  czas  pomyłek  i  czas  odkryć, czas  rozczarowań, męki  czas,
jest  czas  poronień, czas  zmęczenia, jest  również  i  nadziei  czas .
Tylko, że  czasy  te  powyżej  nie  są  tak  proste, jakbyś  chciał ,
tysiące  się  razy  musisz  zmieniać , aby  nadążyć  za  tą  grą.
To  smutne  czasy  są  dla  myśli, dla  serca  i  dla  mózgu  też.
Gąszcz  się  zaczyna  w  ty  w  gąszczu  stoisz  jak  dziki  bardzo  zwierz.
Tak  dzisiaj  w  moich   dniach  dojrzałych  czasem  przymykam  oczy  swe,
jakby  w  ciemności  widzę  sprawy, co  dawno  oddaliły  się .

               I  znowu  jakby  przyszłość  ujrzę . Nie  wiem , czy  jutro  to  czy  dziś ?
Nastały  czasy  spłaty  długów . Za  darmoś  chłopie  chciał  tu  żyć ?
I  płacę  długi  za  mój  żywot,  za  błękit  nieba  i  za  deszcz,
płacę  za  stukot  serca  w  piersi , za  łzy , lecz  również  i  za  pieśń,
płacę  za  bóle  i  tęsknoty  i  za  miłości  piękny  czas,
płacę  za  lata,  za  dziesiątki,  lecz  i  za  schyłek  płacę ja.
Czasem  się  zdaje, że  mnie  braknie  pieniędzy , aby  spłacić  to.
Tylko, że  tutaj  się  wypłaca  serca  łomotem , myśli  grą .
Tutaj  się  spłaca  krwi  strugami, spłaca  się  całym  życiem  swym.
Nie  wolno  zalegać  z  ratami. Od  spłaty  nie  wywiniesz  się .

               Więc  płacę  hojnie  i  rozrzutnie  a  życie  mi  wystawia  czek.
I  patrzę  w  światy  obojętnie  i  pytać  nawet  nie  chcę  się.
Bo  po  cóż  pytań  długi  szereg , gdy  odpowiedzi  jakby  brak ?
Tak  wzrasta  we  mnie  bujna  zieleń  a  wokół  mnie  gęstniej  piach.
I  widzę  bulgot  oceanów a  jam  ziarenko  tylko  jestem,
w  milionach  ziaren  w  wielkim  piasku  gdzieś  zapodziałem  nagle  się .
Lecz  przejdą  lata,  ucichną   dzieje , piasek  rozmyje wody  ryk,
a  co  z  ziarenkiem  wtedy  będzie , krzywda  czy  mu  nie  stanie  się ?

(...)

               Runęło  na  mnie  jak  olśnienie. Wigilia  . Cicha  noc  grudniowa.
Chwytam  więc  pióro  dziejopisarza , by  prawdę  wieścić  na  około .
Dwadzieścia  lat  tlący  kaganek  wybucha  racą  świetlistych  orgii,
kończy  się  wyczekiwań  chwila. Umyka  już  leniwy  spokój.
Myśl  z  wolna  w  przeszłość  wierci  błyskiem, oświetla  tamto  co  przylgło
i  schodzi  , jakby  do  archiwum,  a  przecież  tyle  lat  już  zbiegło .
Dziesiątki  lat  w  przeskokach  bierze, raptem  już  w  samym  jest  początku.
Tak  się  zaczyna  ta  historia  co  do  fabuły  i  do wątków.
Jak  dziecię  przed  chwilą  poczęte  narasta ogromniejąc  płodem,
potem  przekracza  okrąg  ciała  i  znów  zapłacze  jeden  człowiek,
tak  myśli  moje  nieczesane , nieugłaskane, nieutulone
zerwały  się  do  tamtych  czasów  pamięci  szarżując  tabunem.

(...)

               Będę  cię  sądził  , mój  ty  wieku. Jakiś  okrutny  i  zaborczy !
Usprawiedliwiaj  się  epoko, co  się  rozprężasz , znowu  kurczysz.
A  prawda  taka  jest  o  tobie, że  pomnik  stoi  w  Hiroszimie,
człowiek  wciąż  zabija  człowieka. Taka to prawda  z  ciebie  płynie.
Wyrąbię  chodnik  prawdy  długi  o  swoim  losie  i  o  bliskich,
i  literatów  nie  zaproszę , aby  mnie  próbowali  zciszyć.
               Będę  tak  krzyczał  o  istnieniu  jakby  kropelki, jak  ziarenka.
Ta  prawda  moja  jest  tak  ludzka, tak  zwykła  sobą , taka  ziemska.
Pioruna  hukiem  wkrąg  obwieszczę  o  małym  sekundowym  mgnieniu,
tak  krótkim, jak  syk  meteoru  spopielonego  na  kamieniu.
Wszystko  więc  wszystkim  naokoło  powiem, co  było  nie  tak  dawno,
prawdę  też  o  czterdziestym  piątym . O  nocy  hitlerowskiej  prawdę,
zwyczajnie  powiem  o  odnowie  i  o  dźwiganiu  się  wśród  ruin,
o  znojnej  pracy , odpoczynku  i  o  zabawie  , i  o  ślubie.
W  on  czas  te  pary  się  łączyły,  dziś  ich  synowie  kraj  budują,
jak  się  Polacy  często  łączą  i  często  znów  wzajem  szczują.
Powiem  i  o  tym  również  prawdę , co  nam  Polakom  bardzo  drogie,
wielkie  jak  miłość  i  jak  rozpacz  i  jak  do  chaty  matki  droga.
Prawda  ta  nie  jest  wyszukana  i  nic  w  niej  blichtru  ni  przesady,
całym  jestestwem  ja  dlatego pod  twierdzą  moich  strof  się  kładę.
Bo  prawda  o  nas  jest więc  taka, taką  dla  epok  się  wykwita:
Myśmy  nie  byli  zaborcami, narodom  nie  wzięliśmy  świstka .
Kolonie  dla  nas  były  obce, dyktatur  nam  się  nie  śnił  obłok.
Mazano  nas  z  map  Europy , żebraczy  nam  rzucano  obrok.
I  przetrwaliśmy  jakoś wszystko  i  kataklizmy, hekatomby,
a  dzisiaj  naszym  małym  dzieciom  nie  chcemy , by  ujrzały  bomby.
Nie  chcemy  więcej  bohaterów  z ulic  Warszawy , z Birkenau.
Ileż  to  razy , bez  ustanku, wykrwawiać  ma  się  ten  nasz  naród ?
Więc  muzo, prawdą  białopiórą , dwudziestowieczna  ma  Boginio
pomóż  mi  prawdę  chlastać  wokoło, aż  się  rubieże  zarumienią.
A  gdybym  zmienił  czasu  loty  i  sączyć  zaczął  gdzieś  nieprawdę,
niechaj  się  potknę , stracę  rozum  i  raz  na  zawsze  się  rozpadnę !
Bo prawda  ta  jest  o  tej  ziemi , kopernikowskiej  i  Grunwaldu,
i  o  pomniku  Świerczewskiego , o  hardych  ludziach  z  Nowego Targu.
To  wszystko  ma  być  o  tej  ziemi, najukochańszej  popod  słońcem, 
jak  żona , ojciec , brat  lub  matka , jak  najwspanialsze  miesiące.
Czy  losie  mój  mnie  tak  pozwolisz  prawdą  naznaczać  piętna  czasów ,
o  życiu , istnieniu , miłości  tak  miękko  dotknąć  jak  atłasów ?
I  prawdę  tą  w  końcu  dziw  zabierze, że  trzeba  o  niej  wokół  krzyczeć,
a  przecież  ona  jest  największa . Aż  czas  się  nad  nią  zebrał  wszystek .
(...)
               A  jeśli  kiedyś by  ktoś nagle  czytając  strof  tych  proste  głoski,
w  swoją  się  dolę  wpatrzył  długo, zadumał  się  i  się  zatroskał
i  w  dawne  lata  swoje   wrócił, uśmiechem  lekkim  skrasił  lica,
to  strofy  te  byłyby  jego . Rozchwiała  by  się  tajemnica.
Jeżeli  kiedyś  w  jakiejś  porze  na  jakimś  skrawku  mojej  ziemi,
ktoś  by  czytając  owe  strofy , zadumał  się  nad  dni  swoimi,
jeżeli  ktoś  by  nagle  poczuł, że  jego  dola  jest  bliźniacza,
to  już  by  warte  dla  takiego  snuć  epopeję  żywego  krzaka.
(...)

ciąg  dalszy  nastąpi :)

Bardzo  proszę  o  komentarze :)
                                                       

                                           

piątek, 5 sierpnia 2011

"Pomożecie ...?" , może ...???

Właśnie znalazłam małą chwilkę, więc poproszę Was , czyli potencjalnych czytelników tego bloga , o pomoc .
Nie , nie obawiajcie się to nic "wielkiego" i nic "strasznego" .
Po prostu wśród zdjęć w rodzinnych albumach znalazłam kilka zdjęć , na których są osoby , co do których w ogóle nie wiemy kim są ???!!! Może ktoś z Was rozpozna na którymś ze zdjęć swojego przodka ???
Bardzo bym chciała, żeby tak się stało , bo to by oznaczało, że udało się odnaleźć którąś z "zaginionych gałązek" naszego Drzewa Genealogicznego !
Ale mam marzenia ... , a może jednak , jak tak bardzo będę w to wierzyć to ... Ktoś się odnajdzie ...
Nie jestem nawet w stanie podać z którą rodziną te osoby są spokrewnione czy też skoligacone .
A oto te zdjęcia :



Te  wszystkie  części  to  powiększenie  z  1  zdjęcia , na  którym  zostali  sfotografowani  uczestnicy  3  Kompanii  Obozowej  w  Rackim  Borze  w  1935 roku.

Podobno  jest  to  czyjś  kuzyn ???

Nie  wiem , kim  jest  osoba  siedząca  z  lewej  strony 
z  prawej  siedzi  moja  babcia  Józefa  Falkowska,  a  te  "maluchy"  to  moi  wujkowie :-)

Ten  przystojny  Pan  to  także  podobno  czyjś  kuzyn ???

Ta  ładna  Pani  z  lewej  strony  to  jest  podobno  jakaś  kuzynka, która  prawdopodobnie  mieszkała  w  miejscowości  Głuszyca

Z  lewej  strony  stoi  brat  mojej  babci , Michał  Prokudowicz , nie  wiem  kim  jest  osoba  grająca  na  gitarze ???

Kim  są  te  urocze  kobiety ???

To  jest  ślub  zapewne  też  kogoś  z  rodziny , ale  kim  są  te  osoby ???
???

???
Jeszcze  raz  bardzo  proszę , jeżeli  ktoś  rozpoznaje  na  powyższych zdjęciach  kogoś  ze  swojej  rodziny , zostaw  komentarz , albo  jakiś  "namiar"   do  kontaktu .

<<   >>
Polecam  i  zapraszam   :-)  http://foto.onet.pl//2z9bu,00d0wlwvgwg8,re6r1,u.html#re6r1

:-)

sobota, 9 lipca 2011

Małe wprowadzenie ...

Zanim zacznę zamieszczać fragmenty książki, o której już trochę czytaliście, zamieszczę dzisiaj wyjaśnienie samego Autora A.I. (pozwólcie, że jeszcze przez jakiś czas pozostanie on tajemniczym wujkiem)- "Dlaczego piszę /nie czytać: Tworzę/ " .
Oto jego treść w niezmienionej formie, z zachowanymi znakami interpunkcji i ... , zresztą sami przeczytajcie :-)

DLACZEGO PISZĘ (nie czytać:Tworzę)

Od tysiącleci człowiek próbował utrwalić tok swoich myśli: to na skalnych górskich ścianach przestrzeni Sahary, to w ukrytych głęboko pod ziemią jaskiniach , to na tabliczkach glinianych Sumeru, to w hieroglifach piramid i świątyń Egiptu, to na ścianach pałacu w Knosos na Krecie, to na płaskowyżu Peru, kreśląc linie i figury geometryczne , jakoby lądowiska dla przybyszów z kosmosu.
Od tysięcy lat, gdy wynalazł liternictwo i odkrył prawa matematyczne - spisuje miliony tomów na miliony tematów. I nie przestanie, póki będzie istniał . W erze telewizji i internetu gromadzi miliardy wiadomości na miliardy tematów . I tak gra ta trwa ...
A.I.

Dlaczego piszę ? Dziwne , prawda, lecz akuratne to pytanie,
Może też po to , by popuścić wodze myślowe i fantazji ,
Może, by również po to - to jest, aby próbować zgłębić prawdy,
które są bardzo tajemnicze i boi się ich prawie każdy.
Prawda o życiu, o człowieku, o śmierci, bólu , przemijaniu
i o myśleniu , o tęsknocie, o zemście oraz zabijaniu .
Ile z nich każda ma odcieni, jak iskrzy się odbiciem echem,
Jak płuca mocno pracą spięte, nadymające się oddechem.
Próbuję , ile to potrafię, głębiać się w miąższe spraw życiowych.
Wcale to nie są łatwe sprawy, niektórych z nich się bardzo boję.
Tematy przecież z nich niejedne prowadzą jakby myśl donikąd,
lecz czy to powód, aby obejść, aby tematów tych unikać ?!
Mam przecież kogoś, bo rodzinę, patrzą się na mnie trochę dziwnie,
na moje to "pisarstwo" tutaj, jak na kalectwo mniej niewinne.
Ludzie rozmaite hobby mają , nieraz na cały okrąg życia:
dla jednych znaczki, drugich książki, dla trzecich filmy i odkrycia.
Dla innych jeszcze są wspinanki, sporty, wyczyny i rekordy.
Ileż to tu zainteresowań, każdy ma jakiś mały "konik".
Ja "pisaninę" trochę lubię, nie sprawia wcale mnie radości,
bo mocowanie z karkołomną myślą nie wróży wspaniałości.
I może piszę też dla tego, by ulżyć podkładowi myśli,
aby lżej trochę się zrobiło, aby posprzątać ścieżki wszystkie,
może nie odkryć i nie zgłębić to, co tajemne w myśli zwojach,
ale by może to uładzić, wygładzić nierówności drogi ...
Może za dużo słowem kręcę, może za wielka słowomania,
może szeroki dział tematów, może się z nich też nie wybraniam-
ale próbuję , bo potrzeba, a słów używam, bo są na to.
Bez słowa myśli wszak nie sprzedasz i nie odsłonisz też tematu.
I piszę sobie oraz muzom, czy kto przeczyta , czy też wcale.
W pisaniu tym moje tęsknoty, nadzieje są i moje żale,
i moje myśli o istnieniu , moje uczucia o przeszłości
oraz mój znój, co w dniu dzisiejszym, moje obawy do przyszłości.

Jest późna jesień, wczesna zima, dzień krótki, prawie osiem godzin.
Parcela, ogród są w uśpieniu, wolnego czasu mam więc dosyć -
więc piszę o tym i o owym wcale nie z dziarską taką miną.
Traktuję to , jak ciężki zawód, bardzo siermiężny to wysiłek.
Ta "pisanina" daje oddech, pozwala mnie wywietrzyć myśli,
pospacerować we wszechświecie, po Ziemi poczynić wycieczki,
na myślach zrobić rozliczenie, tęsknoty wymierzyć odległość.
Ta "pisanina" to jak prysznic zimny dla rozgrzanego ciała,
jak kromka chleba dla głodnego i na pustyni jak oaza,
jak meta upragniona w biegu, jak skok jedyny , bo udany ,
jak dobry sen i obudzenie zdrowego dziecięcia nad ranem.
Ta "pisanina" dobrze czyni , zabija czas, odkrywa życie.
Z nią jakoś lżej oddycha człowiek, budzi się rano, jak w odkryciu.
Odkrywa skryte zwoje myśli ludzika błądzącego tutaj,
co dumnie Ziemią nazywamy i mamy kłopot z świata lupą ...
Ta "pisanina" też zawiera wyskoki nagłe ludzkiej myśli,
jest też o ludzkim przemijaniu i o tych, co to po nas przyszli
i jeszcze przyjdą i coś zmienią w tej wirującej karuzeli,
co kręci się wraz z naszym życiem , wiruje w locie z naszą Ziemią .

Gdy na domostwa wokół patrzę, ileż jest tych , co już odeszli !
Cóż nachuczeli w swym żywocie, co narobili , czy nie brak ich ?
Co chwilę ktoś wyrwany z biegu, ile to myśli nam nastrącza !
Tak krótki żywot ma człowieczek ! A jak się puszy, jak się tęży !
Jak błyskawicznie to minęło , jak złowieszczy czasu poszum.
Zaczęło się niby tak dawno , a to , jak wczoraj , jak przed rokiem -
a przecież ponad lat sześćdziesiąt - nie jest to problem ...

A że pisaniem nie zatrzymasz morderczo pędzącego czasu,
ale mu możesz przyhamować, trochę rozluźnić jego płozy.
Trochę normalnie pożyć by tu i z wolna się też zastanawiać
nad wielką prawdą zaistnienia , nad przemijaniem strasznym prawem
Więc piszę , wcale się nie dziwię , że ktoś mnie miewa za maniaka,
każdy za sobą słabość nosi, a moja słabość właśnie taka,
że trudzę się tą "pisaniną" ni w pięć , ni w dziewięć, może w sedno -
mało kto z nas ma odpowiedzi, tajemne wszystko jest na pewno.
Więc nie dziw się , gdybyś tak czytał te strofy jakąś czasu porą,
może ci one trochę ulżą , codzienność może podporą twoją .
Może uśmiechniesz się , zadumasz i z zmarszczek powygładzasz czoło,
wtedy udany sens pisania, wtedy wychodziłbym na swoje .

A póki co , te teksty sklecam, łączę myślami rozmaitymi.
Do tęczy czasem się zalecam, nad losem dumam naszej Ziemi.
Raz, dwa , trzy rozchmurzą znowu, czasem się skrasi moje lico-
i to jest moja "pisanina", to jest jakby jej tajemnica.

P.s.

Pisać "... każdy może trochę lepiej lub gorzej ..." parafrazując piosenkę Stuhra. To jakby coś zatrzymać, czemuś się przyjrzeć dokładniej. Podumać i pofilozofować nad ludzką egzystencją .Chyba warto pisać o tym , owym i jeszcze tamtym. Tematów cały ocean.

Muszyna, 08 grudnia 2000 rok A.I.


To jest taka mała próbka tego co za jakiś czas będę zamieszczała na blogu .
Jednakże nadal proszę osoby, które są z nami spokrewnione lub w jakikolwiek sposób skoligaceni z rodzinami Sekuła i Falkowski , o kontakt ze mną . Będę bardzo wdzięczna za jakąkolwiek informację odnośnie "zaginionych" , w zawierusze dziejów Europy i świata ,gałązek naszego drzewa genealogicznego :-)

A tak odchodząc od tematu , polecam sposób ochłody na te letnie dni, który stosuje mój Maciej :-)

środa, 6 lipca 2011

Lato , lato ...

Sama  widzę , że dość dawno nie zaglądałam na mojego bloga .
No cóż , jak  zawsze  winny jest temu ... brak czasu ! Ale  teraz  mamy  już  LATO ... i  dzień jest dłuższy , więc  doba  ma  trochę  więcej  godzin .... :-) :-)
Poprzednim  razem  obiecałam, że  niedługo zamieszczę fragmenty książki na temat naszej rodziny oraz czasów , w których przyszło dorastać  jej Autorowi . Ale  na  to jeszcze musicie troszeczkę poczekać ....
Muszę się do tego dobrze przygotować , bo treść jest  momentami bardzo ściskająca za "gardło i serce" ...
Nie zdążyłam  także przygotować potrzebnych do ilustracji zdjęć , a to znacznie poprawia odbiór  i łatwiej jest się zorientować  w całej historii .
Moja  rodzina  też  się  powiększyła o nowego jej członka ... kociaka syberyjskiego :-)
Orion Silviassib*PL vel Maciek jest bardzo absorbującą postacią w naszym domu . Co dzień domaga się swojej porcji pieszczot i kilku godzin "gonitw" po całym mieszkaniu z różnymi zabawkami. Najwspanialszą zabawę i radochę ma bawiąc  się ... zwykłymi  jednorazowymi reklamówkami  lub  jakimkolwiek szeleszczącym papierkiem :-)  Istne  szaleństwo :-)
Dodam  jeszcze, że  często zdarza mu się zapraszać do zabawy tak  około 4.30 rano ...
Mam  nadzieję, że teraz jest już wiadomym dlaczego tak długo nie zaglądałam na mój blog ... :) :)
Ale  mój  kochany  Maciuś  dorasta (za kilka dni skończy 7 m-cy)  więc  będę  mogła zająć się innymi projektami , a trochę tego jest i jak na razie to od marca traktowane są one "po macoszemu" .
Maciuś w takcie zabawy 
Maciuś   w wieku 6 miesięcy

To na dzisiaj  już wszystko . 
Odezwę się  tak szybko jak tylko się da ... :-) :-)

wtorek, 15 lutego 2011

Historii współczesnej ciąg dalszy ... :)

Nadeszła  kolej  na  przybliżenie  drugiej  części  "Drzewa..." , czyli  rodzina  Sekułów :-)

Władysław  Sekuła 

Jak  już  pisałam  wcześniej  mój  dziadek  Władysław  Sekuła  był  najstarszym  dzieckiem  Jana  i  Zofii  Bogdańskiej .

Maria  Sekuła

Kolejnym  dzieckiem  była  siostra  MARIA  SEKUŁA (ur.02-II-1904r. w Homrzyskach; zm. 12-XII-1984r. w Nowym Sączu) . Maria  miała  jedną  córkę  Michalinę (ur. 09-VIII-1928r.) . We  wrześniu  1946r. wyszła  za  mąż  za  wdowca  JANA  GALARĘ (ur.15-XII-1898r. ; zm. 22-X-1970r.  w  Nowym  Sączu) .


Aniela  Sekuła 

Następna  była  druga  siostra  ANIELA  SEKUŁA (ur.29-I-1910r. w Homrzyskach ; zm.24-X-1931r. w Muszynie) . W  październiku  1931r.  wyszła  za  mąż  za  KAZIMIERZA  INGLOTA(ur. 20-II-1906r. ; zm. 16-XI-1975r.  w  Muszynie) .Mieli  pięcioro  dzieci : Aleksandra , Janinę , Henryka, Ryszarda  i  Władysława .

Józef  Sekuła  z  żoną  
oraz  dziećmi

Był  także  jedyny  brat  JÓZEF  SEKUŁA (ur.22-II-1908r. w Homrzyskach ; zm. 22-X-1982r.  w Krynicy Górskiej) , który  ożenił  się  z  HANNĄ  BRONISZEWSKĄ (ur. ..... ; zm.  ....) . Mieli  sześcioro  dzieci , niestety  nie  znam  ich  imion (jedna  z  córek  chyba  miała  na  imię  Maria ).

Mój  pradziadek  Jan  po  śmierci  Zofii  Bogdańskiej  w XII-1918r., czyli  pierwszej  żony ,  ożenił  się  w  XI-1919r.  z  MARIĄ  ZIAJA (ur. 06-IX-1903r. w Bączej  Kuninie; zm. 30-XII-1952r. w Homrzyskach).  Z  drugiego  małżeństwa  miał  4  dzieci , byli  to  :

KAZIMIERA  SEKUŁA (ur.09-IV-1921r. ; zm. 14-XII-1978r.) wyszła  za  mąż  za  JANA  RUMANA. Mieszkali  w  Kotowie , gdzie  do  dziś  mieszkają  ich  dzieci  i  wnuki .

LUDWIKA  SEKUŁA (ur. 05-X-1923r. ; zm. 18-III-1996r. w Krynicy) wyszła  za  mąż  za  .......  MAJEWSKIEGO . Ich  jedna z  córek  mieszka  w  Homrzyskach .

Janina  Sekuła

JANINA  SEKUŁA (ur. 20-XI-1925r. ; zm. 25-VII-1991r. w Grodkowie) wyszła  za  mąż  za WŁADYSŁAWA  PIERWOŁĘ (ur. 25-IX-1925r. ; zm. 13-I-1995r. w Goli Grodkowskiej) . Mieli  dwóch  synów  Stanisława (ur. 1953r. )  i  Józefa (ur. 1956r.).


Mieczysław  Sekuła  z  żoną  
oraz  dziećmi
MIECZYSŁAW  SEKUŁA (ur. 09-VIII-1928r. ; zm. 16-III-1997r. w Żeleźnikowej) ożenił  się  ze  STANISŁAWĄ  LELITO (ur. .....) . Prawdopodobnie  mieli  4  dzieci   z  czego  jedno  zmarło  w  dzieciństwie .

Z  uwagi  na  fakt, że  moja  babcia  Zofia  Klimczak  miała  bardzo  liczne  rodzeństwo ( razem  z  nią  było  ich  14)   już  wkrótce    poświęcę  jej  oddzielny  post  .


sobota, 12 lutego 2011

Historia bardziej współczesna :-)

Wrócę  do  moich  dziadków  ze  strony  mojego  taty , czyli  rodzina  FALKOWSKICH :)

Józef  Falkowski
Jak  już  wspominałam  wcześniej  mój  dziadek  Józef  Falkowski  był  najstarszym  dzieckiem  Antoniego
i  Katarzyny  Łomonosow . Miał  także  rodzeństwo , nie  wiem  czy  było  ich  tylko  4 , czy  były  jeszcze  jakieś  dzieci , które  zmarły  w  dzieciństwie . Niestety  tego  już  chyba  nie  uda  mi  się  ustalić , gdyż  nikt  z  rodzeństwa  dziadka  już  nie  żyje :(  Ich  potomkowie , tak  jak  i  ja , nie  przywiązywali  wagi  do  opowieści , którymi  raczyli  nas  dziadkowie  w  zimowe  wieczory . Żal , że  wówczas  człowiek  nie  chciał  słuchać  tych  opowieści  w  skupieniu  i  starać  się  zapamiętać  jak  najwięcej ...
Aleksander  Falkowski

Kolejnym  po  dziadku  Józefie  był  ALEKSANDER  FALKOWSKI (ur.06-VII-1908r. w Nowej Myszy; 
zm.27-I-1995r.  w  Świebodzinie)  który  zawarł  związek  małżeński  z  FILOMENĄ  JOŃCZY (ur.15-VIII-1911r. ; zm. 07-V-1998r.  w  Lubrzy) . Mieli  czworo  dzieci  Kazimierza , Jana , Danutę  i  Józefa .

Kazimiera  Falkowska-Hryniewicz  z  córką

Następna  była  siostra  KAZIMIERA  FALKOWSKA (ur....-1915r. ; zm. 25-XI-2002r. ) która  zawarła  związek  małżeński  z  EDWARDEM  HRYNIEWICZEM (ur. ...1907r. ; zm. .... ) . Mieli  prawdopodobnie  sześcioro  dzieci  Zofię, Marię , Jana (lub  Ryszarda) , Zygmunta, Tadeusza  i  Halinę .Po  śmierci  Edwarda , Kazimiera  ponownie  wyszła  za  mąż  za  .....  Pileckiego . Z  tego  związku  nie  miała  już  dzieci .

Michalina  Falkowska  z  mężem

Kolejną  siostrą  była  MICHALINA  FALKOWSKA (ur. ..... ; zm.....-XI-2004r. w Olsztynie) która  zawarła  związek  małżeński  z  MIKOŁAJEM  MOKOT (ur..... ; zm....) . Mieli  jednego  syna  Jerzego , który  prawdopodobnie mieszka  w  Sopocie  lub  Gdańsku .
Józefa  Prokudowicz- Falkowska

Moja  babcia  Józefa  Falkowska  z  domu  Prokudowicz  także  miała  rodzeństwo . Ona  podobnie  jak  dziadek  Józef , też  była  najstarszym  dzieckiem  Antoniego  i  Marii  Wasilewskiej .

Po  niej  był  brat  MICHAŁ  PROKUDOWICZ (ur. 14-V-1910r. w Klecku ; zm. 14-XII-1999r.  
w  Budzowie) który  zawarł  pierwszy  związek  małżeński  z  KRYSTYNĄ  KOCJAN . To  małżeństwo  nie  przetrwało  długo  , gdyż  w  V-1963r.  Michał  zawarł  drugi  związek  małżeński  z  MARIĄ  JEŁ (ur.21-II-1921r. w Świety Józef k/Lwowa ; zm. 20-III-1992r.  w  Budzowie) .Nie  miał  dzieci  z  żadnego małżeństwa .














Michał  Prokudowicz



Następnym  bratem był  ALEKSANDER  PROKUDOWICZ (ur. 12-XII-1912r. w Ceprze ; zm. 25-XII-1990r.  w  Świdniku) zawarł  on  związek  małżeński  z  WALERIĄ  BIELECKĄ (ur. 19-IX-1919r. w Mińsku; zm.15-XI-1999r.  w  Słubicach) . Mieli  dwoje  dzieci  Ryszarda  i  Dorotę .Byli  po  rozwodzie.
          Aleksander  Prokudowicz
Waleria  Bielecka - Prokudowicz     


Kolejnym  bratem  był   JÓZEF  PROKUDOWICZ (ur. 07-I-1917r. w Nieświeżu; zm. 31-I-1961r. 
w  Szczecinie)  poślubił  MARIĘ  CZARNECKĄ (ur. .... ; zm. ....2006r. w Szczecinie) . Prawdopodobnie mieli  dwie  córki  , niestety  nie  znam  ich  imion .
Jedyną  siostrą  była  JANINA  PROKUDOWICZ (ur. ...... ; zm. .....1977r. w Archangielsku ?) . Janina  była  wywieziona  na  Syberię , gdzie  prawdopodobnie  poznała  GRZEGORZA  JARMOLIŃSKIEGO , z  którym  wzięła  ślub  i  pozostała  na  stałe  w  Związku  Radzieckim (obecnie Federacja  Rosyjska) .
Janina  Prokudowicz-Jarmolińska

Podobno  mieli  3  dzieci . Z  czasów  dzieciństwa  pamiętam, że  przyjeżdżali  na  wakacje  krewni  z  Rosji  , ale  niestety  nie  pamiętam  ich  imion. Na  pewno  były  to dzieci  Janiny  ze  swoimi  już  rodzinami .
córka  Janiny  Jarmolińskiej  z  mężem  i  dziećmi
przed  domem  mojej  babci  Józefy  w  Budzowie (lata 70-te )


To  jest  tak  zwany  "wierzchołek  góry  lodowej" , a  w  zasadzie  to  luźne  gałązki  drzewa  genealogicznego , które  staram  się  powiązać  i  trwale  związać  z  wielką  koroną  drzewa , którego  korzenie  znajdują  się  na  terenie  dzisiejszej  Białorusi .
Może  jeszcze  nastanie  taki  czas, że  Białoruś  otworzy  się  na  "zachód"  i  wówczas  łatwo  będzie  dotrzeć  do  informacji  zgromadzonych  w  tamtejszych  Archiwach  czy  też  parafiach  polskich . Niestety  aktualnie  jest  to  bardzo  trudne  zadanie  omalże  "misja  nie  możliwa"  .... :-)

Historii ciąg dalszy ...

Przyszła  więc  pora  aby  napisać  słów  kilka  o  drugiej  części  mojego  Drzewa , czyli  rodzinie  ze  strony  mojej  mamy . Rodzina  Sekułów  wywodzi  się  z  terenów  woj. małopolskiego , dlatego  też  dużo  informacji  mogłam  znaleźć  w  Archiwum  Państwowym  w  Krakowie  jak  też  w  parafii  w  Nawojowej oraz  różnych  Urzędach  Stanu  Cywilnego .
Po  zakończeniu  II  wojny  światowej  w  1945r.  z  licznej  rodziny  mojego  dziadka  Władysława  Sekuły  tylko  on  odważył  się  wyruszyć  "na  zachód  za  chlebem" . Dołączył  do  niego  brat  jego  żony, a  mojej  babci  Zofii  Klimczak , Ludwik  Klimczak  wraz  ze  swoją  rodziną .
Łatwo  się  domyśleć, że  skoro  mam  dziadków  z  dawnych  terenów  Polski  z  kresów  i  z  małopolski , to  gdzieś  musieli  się  spotkać  moi  rodzice :-)  Przypadek  , choć  wolę  wierzyć, że  to  zrządzenie  losu  sprawiło  iż  obie  rodziny  zamieszkały  w  tej  samej  miejscowości . W  Budzowie , kiedyś  to  było  woj.wrocławskie  obecnie  woj.dolnośląskie. Rodzina  Falkowskich  zamieszkała  pod  numerem  62  a  rodzina  Sekułów  pod  nr  1... . Obie  rodziny  spotykały  się  w  połowie  drogi ... w  kościele . Rodzice  chodzili  do  tej  samej  szkoły , a  nawet  do  tej  samej  klasy :-)

rok  1950 rodzina  Sekułów  w  komplecie
od  lewej  stoją  Antoni, Anna, Stefania, Jan  i  Michał
dziadkowie  Zofia  i  Władysław  z  najmłodszą córką Janiną (moją mamą)
przed nimi  siedzą  Maria  i  Stanisława

Władysław  Sekuła (ur.01.X.1900r. w Homrzyskach ; zm. 15-I-1970r. w Budzowie)  ożenił  się  z  wdową po  swoim  kuzynie  Teofilu  Bogdańskim, Zofią  Klimczak (ur.07-II-1899r. w Homrzyskach ; zm. 28-V-1964r.  w  Budzowie) .Ślub  zawarli  w  dniu  24-II-1925r.  w  Nawojowej . Babcia  miała  córkę  z  pierwszego  małżeństwa - Helenę (ur.23-VIII-1920r. ; zm. 23-III-1934r.) , która  zmarła  na  gangrenę , a  przynajmniej  tak  wynika  z  przekazu  rodzinnego . Pierwszy  mąż  babci , Teofil  Bogdański   w  dniu  ich  ślubu  28-XI-1918r.  był  wdowcem  po  Marii  Kowalik (nie  wiem, czy  miał  z  nią  dzieci) urodził  się  27-II-1888r. , a  zmarł  13-X-1924r. - nie  udało  mi  się  na razie  ustalić  co  było  przyczyną  jego  śmierci .


pradziadek  Jan  Sekuła  

Rodzicami  Władysława  Sekuły  byli  Jan  Sekuła (ur.22-VI-1877r. ; zm. 09-VII-1946r.) oraz  Zofia  Bogdańska (ur.17-II-1877r. ; zm. 02-XII-1918r. ) . Ślub  zawarli  15-XI-1899r.  w  Nawojowej . Mieli  9  dzieci  z  czego  5  zmarło  w  wieku  dziecięcym . Najstarszym  synem  był  Władysław . Po  nim  była  Apolonia (zmarła) , Maria , Michał(zmarł), Józef , Aniela, Karol(zmarł), Kunegunda(zmarła)  i  Piotr , który  zmarł  w  3  miesiące  po  babci, najprawdopodobniej  został  przez  nią  zarażony  "Hiszpanką" . W  1918r.  wybuchła  epidemia  grypy  potocznie  nazywana  "Hiszpanką" na  którą  właśnie  zmarła  między  innymi  moja  prababcia  Zofia .  Pradziadek brał  udział  w  I  wojnie  światowej , gdzie  został  ranny  w  nogę  i  stracił  lewe  oko .  
Pradziadek  Jan  ożenił  się  drugi  raz  w dniu  11-XI-1919r.  z  Marią  Ziaja (ur.06-IX-1903r.; zm. 30-XII-1952r.) . Z drugiego  małżeństwa  miał  4  dzieci . Trzy  córki - Kazimierę , Ludwikę i Janinę   oraz  syna  Mieczysława . Wszystkie  dzieci  założyły  swoje  własne  rodziny  i  poza  wspomnianym wyżej  Władysławem  pozostały  w  Homrzyskach  i  innych  okolicznych  miejscowościach, gdzie  dziś  żyją  ich  dzieci, wnuki  i  prawnuki , a  może  także  i  praprawnuki ...:-) 
Z  niewyjaśnionych  przyczyn  dzieci  z  pierwszego  związku  Jana  nie  utrzymywały  zażyłych  kontaktów  z przyrodnim  rodzeństwem . Takie  "rozluźnienie"  więzów  rodzinnych  spowodowało, że  jest  mi  teraz  trudno  dotrzeć  do  tej  części  rodziny . Z  tego  co udało  mi  się  ustalić  to  żadne  z  rodzeństwa  już  nie  żyje , a  ich  dzieci  pewnie  nie  wiedzą  o  istnieniu  rodziny  przyrodniego  rodzeństwa  ich  rodziców ....

Natomiast  rodzice  Zofii  Klimczak  to  Grzegorz  Klimczak (ur.25-V-1870r. ; zm.22-XI-1929r.) oraz  Maria  Rogóż (ur. 25-VI-1877r. ; zm. 1968r.) . Ślub  zawarli  w  Nawojowej  w  1896r. . Mieli  14  dzieci  z  czego  3  zmarło  w  dzieciństwie . Najstarszym  dzieckiem  była  Zofia (moja babcia) , po  niej  byli  Jan (zmarły) , Ludwik , Karol, Julian , Jan (zmarły), Kunegunda, Michał (zmarły), Stefania, Rozalia, Józef , Stanisław, Franciszek i Antoni . Po  zakończeniu  II  wojny  światowej  Zofia  i  Ludwik  wyjechali  wraz  ze  swoimi  rodzinami  do  Budzowa , gdzie  mieszali  i  prowadzili  gospodarstwa  rolne  aż  do  śmierci . 
Dzieci  Władysława  i  Zofii  rozjechały  się  do  różnych  miast  w  Polsce , w  Budzowie  pozostała  tylko  ich  jedna  wnuczka   wraz  ze  swoją  rodziną  :)
Dzieci  Ludwika  i  Emilii  pozostały  w  Budzowie , a  ich  wnuki  rozjechały  się  po  Polsce  i  świecie :) 

Tak  w  skrócie  przedstawia  się  część  historii  rodziny  Sekułów :-)
Żeby  lepiej  poznać  czasy  oraz  sytuację  polityczną, gospodarczą  i  społeczną   przedstawię  Wam  we  fragmentach , a  może  i  w  całości (to  będzie  zależeć  od  wolnego  czasu)  wspomnienia , które  napisał  jeden  z  kuzynów  mojej  mamy . To  już  wkrótce ....

środa, 9 lutego 2011

Troszeczkę historii ...:)

Od  czego  zacząć ...?
Może  od  tego co udało mi się dotychczas dowiedzieć o historii mojej rodziny. 
Ze  strony mojego taty , czyli rodzina Falkowskich ...:
zdjęcie  ślubne  Józefy  Prokudowicz  i  Józefa Falkowskiego

Moi dziadkowie  Józef Falkowski (ur. 02-10-1907r. w Albie ; zm. 11-09-1990r. w  Budzowie) i Józefa Prokudowicz (ur. 01-02-1907r. w Cepra ; zm. 24-09-1994r. w Budzowie) ślub zawarli w  dniu  22 listopada 1930r.  w  miejscowości  Nieśwież (obecnie teren Białorusi) .
odznaka  27 Pułku Ułanów im. S. Batorego

Dziadek był ułanem w 27 Pułku Ułanów im. Stefana Batorego , a następnie pracował w majątku Radziwiłłów  w  Nieświeżu. Babcia była krawcową i także  do  ślubu pracowała w majątku Radziwiłłów. Po przesiedleniu do Polski w 1945-1946r. osiedli w miejscowości Budzów ,obecnie woj. dolnośląskie . Tam prowadzili gospodarstwo rolne . Mieli 8 dzieci , z czego 2 zmarło jeszcze na Białorusi mając kilka lat - 2 dziewczynki  zmarły na tyfus. Pozostałe dzieci żyją , pozakładali własne rodziny i mają się świetnie :)
Rodzicami Józefa byli Antoni  Falkowski  i  Katarzyna  Łomonosow - oni  także  wrócili po wojnie do Polski , mieszkali w Świebodzinie  i okolicach (Przełazy). Tam zmarli i tam są pochowani . Rodzicami Antoniego  byli Adam Falkowski i Paulina ... i tutaj moja wiedza na temat dalszych przodków się kończy . Niestety za  późno  zabrałam  się  za  zbieranie  informacji o przodkach, gdyż ludzi, którzy wiedzieli cokolwiek na ten temat nie ma już wśród żywych :( Archiwa w Polce nie posiadają dokumentacji z terenów Białorusi , a to co mają to naprawdę jest "kroplą  w  morzu" ...


 
rodzice  Józefy  Falkowskiej(z lewej z synem Tadeuszem) Antoni  Prokudowicz i Maria Wasilewska(na kolanach trzymają wnuki-bliźniaki Adolfa i Stanisława) stoją od lewej  brat  Józefy  Michał Prokudowicz, mąż  Józef  Falkowski  i  drugi brat  Aleksander Prokudowicz


Rodzicami  Józefy  byli  Antoni  Prokudowicz (zm. w Klecku-Białoruś)  i Maria  Wasilewska(ur.21-06-1879r. w Lutowicze; zm. 29-09-1962r. w Budzowie) . O  tej  części  rodziny  to już  w ogóle  nie  wiele wiem.  To  jest  najciemniejsza karta , ponieważ poza datami z pomnika na cmentarzu ... nie mam nic więcej . Nie wiem kto był rodzicami Antoniego i Marii , nie wiem kiedy i gdzie wzięli ślub, a ni nie wiem czym się zajmowali na co dzień ...:(:(
Może trafi tu ktoś, kto jest w jakiś sposób spokrewniony z tą częścią rodziny ...??? 
A na temat dziadków i pradziadków ze strony mamy, czyli o rodzinie Sekułów następnym razem ... o nich jest co pisać :-):-) Udało mi się cofnąć do 1700 roku !!! A to jeszcze  nie  koniec :-)