Mam nadzieję, że tak jak i mnie oraz moim bliskim , Wam także spodoba się ta "pisanina" , a może znajdzie się ktoś, kto zechce wydać to w formie książki ...???
Pozwolicie, że osoby występujące w tej opowieści pozostaną bez nazwisk , będę używała tylko imion i ewentualnie pierwszej litery nazwiska (jeżeli będą jednocześnie występowały dwie różne osoby o takim samym imieniu )
Zatem zaczynam :
Księgi
1/ U źródeł istnienia
2/ Dzieciństwo
3/ Szkoła
4/ Wolność
5/ Alumn
6/ Nowicjat
7/ Filozofia
8/ Teologia
9/ A jednak Zofia
10/ Rodzina
11/ Budowa domu
12/ Ponad stan
13/ Utopia
14/ Lodowaty prysznic
15/ Historia powtarza się
16/ Epilog
Jak gdyby poza mottem ...
(...)
"Moje serce zdolne jest stać się pastwiskiem dla gazeli i klasztorem
dla mnichów, skrwawionym polem bitewnym i łąką lilii w słońcu,
świątynią dla bóstw i dla boga wojny i dla tablic prawa i dla księgi mądrości.
Religia, którą ja uosabiam jest straszliwa bo jest ona miłością : jakąkolwiek drogę
obiorą wielbłądy mojej miłości , tam znajduje się i moja religia i tam moja wiara
i tam dążę z mieczem moim ."
Oskar Wilde
"Każdy umrze. Ale nie umrze wszystek. Coś po nas zostanie
jak świetlisty ślad i przekaże następnym pokoleniom wszystko , co
wielkie w pracy i wyobraźni . Bo tym, co na zawsze zachowa w ludzkiej
pamięci trwalszy blask niż rozpadające się w gruzy pałace i okaleczone posągi,
są wysiłki umysłu, aby wznieść się ponad codzienną egzystencję przez śmiech, przez strach ,
przez myśl metafizyczną, przez piękno słowa i wspaniałość idei "
Jean D`Ormesson
********
Na podstawie wspaniałego przebłysku - kanwa mniej wspaniałego eposu
********
Oto kanwa ważniejszych przełomowych rocznic upływającego dwudziestowiecza oraz
rocznic tych odbiorcy. Nieprzypadkowi, niedobierani , zrośnięci rdzeniem z sensem tych lat.
Lata: 1900 - 1918 dzieciństwu moich rodziców z ukłonem - WRĘCZAM
1918 - 1939 budowniczym II-ej Rzeczpospolitej - PRZEDKŁADAM
1939 - 1945 tym, co nie przeżyli - POŚWIĘCAM
1945 - 1950 tym, co dźwigali ojczyznę z ruiny - DEDYKUJĘ
1950 - 1960 kolegom moich lat studiów - PRZYPOMINAM
1960 - do dni dzisiejszych - małżonce Zofii - OFIARUJĘ
Dwudziesty pierwszy wiek - o ile człowiek nie zagrodzi mu drogi nadejścia -
dobremu losowi i Opatrzności - ODDAJĘ
*****
Pośród powyższych rocznic i ludzi w nie wplątanych rozgrywa się treść ksiąg obejmującychw niniejszym eposie prawdy krainy Podkarpacia , Polski , Europy i świata .
Szarzy codziennością ludzie, wojenne kataklizmy , przeobrażenia globu - przez pryzmat jednego maleńkiego istnienia, które nie mając wpływu na bieg historii - jest historii tej podmiotem.
Od początku - aż prawie pod koniec wieku, który z taką dumą , a coraz częściej nutką zamyślenia -
nazywamy dwudziestym .
(...)
Aby nie zapaść w nicość i uratować przed zapomnieniem jedną z milionów rodzin podkarpackiej
krainy, eposu tego rozpoczyna się księga pierwsza ...
***
" U ŹRÓDEŁ ISTNIENIA"
PIERWSZA
księga rozwiera się, czas szeleści jej
stronicami , wyciskając na nich narodziny
dwudziestego stulecia i ludzkie losy
wplecione w jego bieg. Na horyzoncie
historii majaczą dwie wielkie wojny.
Po ich zakończeniu historycy określą,
że były światowe ...
Rodzi się jeszcze jeden człowiek , jako niemowlę
nie ma wpływu na bieg wydarzeń,
ale bieg wydarzeń wyciska piętno na jego losie.
* Motto
* Biegnie czas
* Co to jest Ojczyzna ?
* Ab terra condita
* Ab patriae condita
* Genealogia rodziny
* Muszyna - miasto na handlowym szlaku
* Dzieciństwo i wiek dojrzały rodziców
* I - wielka światowa
* II Rzeczpospolita
* Emigracja za chlebem
* Narodziny jednego z milionów
* Przebudzenie faszyzmu
* Olimpiada w Berlinie
* Żegiestów Zdrój w przededniu II-ej wielkiej światowej
* Wrzesień 1939
* Odczucia małego dziecka
* Upadek Ojczyzny
* Okupacja hitlerowska nad Popradem
* I wszystko to, czego już może dokładnie nie pamiętam,
a co zamierzam utrwalić dla potomności
****
Było to ongiś, czterdzieści lat gdzieś w tył i wstecz,
To niemowlęce popłakiwanie, ktoś wtedy się narodził.
Na chrzcie mu Aleksander dano i musiał już jakoś żyć.
A życie go nie rozpieszczało. Szły wojny i smutne dni.
I żyło dziecię to , jak żyją miliony istot jak ono,
fragmenty w głowie mam tych dni, bo pamięć kaligrafowała.
A czas narastał, jak rumak w biegu i rosłem i patrzyłem w świat
i prostym dla mnie było życie jak jakaś zabawa lub gra.
Ale czas mnie nic nie darował, wzrastał on we mnie jak huk
i serce coraz pewniej biło , jedyny chyba mój druh,
a życie ścieżki wytyczało łagodne , urwiste też,
a dziecię śmiało się lub płakało, po prostu tak w życiu jest.
Szły lata w pędzie jak lawina smutne, radosne, jakie są .
Życie nie dało mnie zdziecinnieć, z dali się upominał los,
o haracz jaki płaci człowiek, gdy z łona matki wymknie się.
Jest czas narodzin i mężnienia , ale jest i kończenia się .
Niby dojrzały już wiedziałem, że to jest stawka, że, jak los,
że życie nie zwie się loterią, że płacić trzeba grubą grą.
Że się nie wymkniesz, nie ucieczesz , że cię dogoni czas .
Tak się to już z człowiekiem dzieje, gdy się zabłąka na ten świat.
I wyciągałem dłoń po los swój pewnie, mocarnie i bez drgnień.
I tasowałem sytuacje jak wielką talią kart do gry.
Więc dawał los się z sobą pieścić, ale i smagał jak bicz.
Jaki ja wtedy byłem pewny. Później to przyszłość wytknie mi.
Miało się jeszcze bliskie dusze, radosny jeszcze był bieg.
Bo nie wiedziałem , co porusza, co to jest deszcz , wichura, śnieg,
nie znałem jeszcze bólu, zimna, głodu nie doznawałem prawd.
Radosny bardzo, różowiuteńki wydawał wtedy mnie się świat.
Ale się płaci za istnienie , twardo się płaci za swój los.
W życiu się łatwo nie prześlizgniesz , nie schowasz się za coś.
Opłaty trzeba wciąż sygnować i ociągać nie wolno się .
Każdy z nas płaci więc sowicie za swój człowieczy zwykły bieg.
Płaciłem więc lub mniej lub więcej , ale płaciłem, że ha !
Zagadki mnie nie prostowały. Wyłaniał mnie się inny gmach.
Bo znałem już rozczarowania,tęsknoty nie obce były mnie,
bo jest czas siania i zbierania, są żniwa człowieczych dni .
I tak powoli w srogie lata obdzielał mnie dudniący czas.
Coraz mniej było małych żartów. Zaczynała się prawdziwa gra.
Poważna i na całego, uników lament już tu na nic,
bo jak żeś chciał być jednym z ludzi, no to się męcz i żyj.
Więc żyję i patrzę w światy , w górę , w dół, czasami w bok,
a w głowie mojej narasta poszum i wielka plątanina dat.
I dziś , gdym już w dojrzałym wieku, to pytam się nie tylko mnie,
gdzie ja właściwie pobłądziłem i jaki sens ma ten mój bieg ?
(...)
Jest czas urodzin i mężnienia, jest czas dojrzałych naszych lat,
ale jest również czas kończenia i zamykania ludzkich spraw.
Jest czas pomyłek i czas odkryć, czas rozczarowań, męki czas,
jest czas poronień, czas zmęczenia, jest również i nadziei czas .
Tylko, że czasy te powyżej nie są tak proste, jakbyś chciał ,
tysiące się razy musisz zmieniać , aby nadążyć za tą grą.
To smutne czasy są dla myśli, dla serca i dla mózgu też.
Gąszcz się zaczyna w ty w gąszczu stoisz jak dziki bardzo zwierz.
Tak dzisiaj w moich dniach dojrzałych czasem przymykam oczy swe,
jakby w ciemności widzę sprawy, co dawno oddaliły się .
I znowu jakby przyszłość ujrzę . Nie wiem , czy jutro to czy dziś ?
Nastały czasy spłaty długów . Za darmoś chłopie chciał tu żyć ?
I płacę długi za mój żywot, za błękit nieba i za deszcz,
płacę za stukot serca w piersi , za łzy , lecz również i za pieśń,
płacę za bóle i tęsknoty i za miłości piękny czas,
płacę za lata, za dziesiątki, lecz i za schyłek płacę ja.
Czasem się zdaje, że mnie braknie pieniędzy , aby spłacić to.
Tylko, że tutaj się wypłaca serca łomotem , myśli grą .
Tutaj się spłaca krwi strugami, spłaca się całym życiem swym.
Nie wolno zalegać z ratami. Od spłaty nie wywiniesz się .
Więc płacę hojnie i rozrzutnie a życie mi wystawia czek.
I patrzę w światy obojętnie i pytać nawet nie chcę się.
Bo po cóż pytań długi szereg , gdy odpowiedzi jakby brak ?
Tak wzrasta we mnie bujna zieleń a wokół mnie gęstniej piach.
I widzę bulgot oceanów a jam ziarenko tylko jestem,
w milionach ziaren w wielkim piasku gdzieś zapodziałem nagle się .
Lecz przejdą lata, ucichną dzieje , piasek rozmyje wody ryk,
a co z ziarenkiem wtedy będzie , krzywda czy mu nie stanie się ?
(...)
Runęło na mnie jak olśnienie. Wigilia . Cicha noc grudniowa.
Chwytam więc pióro dziejopisarza , by prawdę wieścić na około .
Dwadzieścia lat tlący kaganek wybucha racą świetlistych orgii,
kończy się wyczekiwań chwila. Umyka już leniwy spokój.
Myśl z wolna w przeszłość wierci błyskiem, oświetla tamto co przylgło
i schodzi , jakby do archiwum, a przecież tyle lat już zbiegło .
Dziesiątki lat w przeskokach bierze, raptem już w samym jest początku.
Tak się zaczyna ta historia co do fabuły i do wątków.
Jak dziecię przed chwilą poczęte narasta ogromniejąc płodem,
potem przekracza okrąg ciała i znów zapłacze jeden człowiek,
tak myśli moje nieczesane , nieugłaskane, nieutulone
zerwały się do tamtych czasów pamięci szarżując tabunem.
(...)
Będę cię sądził , mój ty wieku. Jakiś okrutny i zaborczy !
Usprawiedliwiaj się epoko, co się rozprężasz , znowu kurczysz.
A prawda taka jest o tobie, że pomnik stoi w Hiroszimie,
człowiek wciąż zabija człowieka. Taka to prawda z ciebie płynie.
Wyrąbię chodnik prawdy długi o swoim losie i o bliskich,
i literatów nie zaproszę , aby mnie próbowali zciszyć.
Będę tak krzyczał o istnieniu jakby kropelki, jak ziarenka.
Ta prawda moja jest tak ludzka, tak zwykła sobą , taka ziemska.
Pioruna hukiem wkrąg obwieszczę o małym sekundowym mgnieniu,
tak krótkim, jak syk meteoru spopielonego na kamieniu.
Wszystko więc wszystkim naokoło powiem, co było nie tak dawno,
prawdę też o czterdziestym piątym . O nocy hitlerowskiej prawdę,
zwyczajnie powiem o odnowie i o dźwiganiu się wśród ruin,
o znojnej pracy , odpoczynku i o zabawie , i o ślubie.
W on czas te pary się łączyły, dziś ich synowie kraj budują,
jak się Polacy często łączą i często znów wzajem szczują.
Powiem i o tym również prawdę , co nam Polakom bardzo drogie,
wielkie jak miłość i jak rozpacz i jak do chaty matki droga.
Prawda ta nie jest wyszukana i nic w niej blichtru ni przesady,
całym jestestwem ja dlatego pod twierdzą moich strof się kładę.
Bo prawda o nas jest więc taka, taką dla epok się wykwita:
Myśmy nie byli zaborcami, narodom nie wzięliśmy świstka .
Kolonie dla nas były obce, dyktatur nam się nie śnił obłok.
Mazano nas z map Europy , żebraczy nam rzucano obrok.
I przetrwaliśmy jakoś wszystko i kataklizmy, hekatomby,
a dzisiaj naszym małym dzieciom nie chcemy , by ujrzały bomby.
Nie chcemy więcej bohaterów z ulic Warszawy , z Birkenau.
Ileż to razy , bez ustanku, wykrwawiać ma się ten nasz naród ?
Więc muzo, prawdą białopiórą , dwudziestowieczna ma Boginio
pomóż mi prawdę chlastać wokoło, aż się rubieże zarumienią.
A gdybym zmienił czasu loty i sączyć zaczął gdzieś nieprawdę,
niechaj się potknę , stracę rozum i raz na zawsze się rozpadnę !
Bo prawda ta jest o tej ziemi , kopernikowskiej i Grunwaldu,
i o pomniku Świerczewskiego , o hardych ludziach z Nowego Targu.
To wszystko ma być o tej ziemi, najukochańszej popod słońcem,
jak żona , ojciec , brat lub matka , jak najwspanialsze miesiące.
Czy losie mój mnie tak pozwolisz prawdą naznaczać piętna czasów ,
o życiu , istnieniu , miłości tak miękko dotknąć jak atłasów ?
I prawdę tą w końcu dziw zabierze, że trzeba o niej wokół krzyczeć,
a przecież ona jest największa . Aż czas się nad nią zebrał wszystek .
(...)
A jeśli kiedyś by ktoś nagle czytając strof tych proste głoski,
w swoją się dolę wpatrzył długo, zadumał się i się zatroskał
i w dawne lata swoje wrócił, uśmiechem lekkim skrasił lica,
to strofy te byłyby jego . Rozchwiała by się tajemnica.
Jeżeli kiedyś w jakiejś porze na jakimś skrawku mojej ziemi,
ktoś by czytając owe strofy , zadumał się nad dni swoimi,
jeżeli ktoś by nagle poczuł, że jego dola jest bliźniacza,
to już by warte dla takiego snuć epopeję żywego krzaka.
(...)
ciąg dalszy nastąpi :)
Bardzo proszę o komentarze :)